WWW.BUSSOCCER.PL
18 maja 2001 roku znaleźli się w niebie. Dokonali niemożliwego – przerwali 55-letnią supremację wielkiego tria niepodzielnie panującego na portugalskich murawach, czyli Benfiki, Sportingu oraz Porto. Zwycięstwo 3-0 nad Desportivo Aves przyniosło Boaviście pierwsze mistrzostwo kraju. Jedyne. W nagrodę zespół ubrany w koszulki w szachownicę dostąpił zaszczytu gry z takimi potęgami jak Liverpool, Bayern Monachium czy Manchester United w Lidze Mistrzów. Estadio do Bessa, arena spotkań Boavisty tylko w małej części została sfinansowana przez państwo. Większość kosztów wzięły na siebie „Pantery”, zaciągając kredyt. Takiemu klubowi niełatwo wyłożyć niemal 40 milionów euro ot tak, z tylnej kieszeni – to nie ta sama półka finansowa co wielka trójka, tylko ona może sobie pozwolić na taki luksus. W pierwszych latach po degradacji zespołowi „Panter” pomagali fani Benfiki. Nasuwa się pytanie – dlaczego? Dlaczego fanom lizbońskiego giganta miałoby zależeć na ledwie wiążącym koniec z końcem trzecioligowcem? Powiązanie stanowi FC Porto. Fani „Orłów” nienawidzą lokalnego rywala Boavisty i nie chcieli, by ot tak zniknęli, by „Smoki” pozostały same w mieście. Drugą przyczyną, która zaprowadziła klub na dno, jest korupcja. Afera „Apito Dourado” (Złoty Gwizdek). „Wpływanie na sędziów” poskutkowało degradacją w sezonie 2007/08 (na boisku zajęli 9. miejsce), a klub dobiła kara finansowa w wysokości 180 tys. euro. Długi wobec piłkarzy sięgnęły apogeum w 2008 roku. Jedynym celem Boavisty było przetrwanie. Protesty. Negocjacje. Grożenie niewyjściem na mecz. Wszystko w obliczu kilkumiesięcznych zaległości w wypłacaniu pensji. Gdy nagle w siedzibie Boavisty pojawił się człowiek mający pokryć część długów, został określony mianem zbawiciela. Niestety, w tej samej chwili zgarnęła go policja. Boavista ostatecznie zajęła miejsce w środku tabeli, lecz ze względu na udział w aferze korupcyjnej została zdegradowana ligę niżej. Demontaż drużyny sprawił, iż z ligowego średniaka „Pantery” stały się ekipą za słabą nawet na drugą ligę. "To była strasznie dziwna sytuacja. Gdy tam przychodziłem, wcale nie tak odległym wspomnieniem były jeszcze występy w Lidze Mistrzów i Pucharze UEFA, a tu nagle klubowa kasa stała się zupełnie pusta" - opowiadał po rozstaniu z Boavistą Rafał Grzelak, który odszedł z zespołu na początku 2008 roku. W sezonie 2006/07 wraz z Przemysławem Kaźmierczakiem stanowili trzon drużyny, w której nawet nie myślano o degradacji. |
Sezon 2013/2014
Sezon 2014/2015
* Kwoty podawane w euro
Na drugim poziomie rozgrywkowym są drużyny B: FC Porto, Benfiki, Bragi, Sportingu, Maritimo i Vitorii Guimares. Był to spory przywilej, ale wiązał się również z kosztami. W tym przypadku jednak trafiło na najbogatszych, którzy byli w stanie udźwignąć ciężar związany z finansowaniem rezerw na tak wysokim poziomie i ich podrózy po całym kraju. Szczególnie w przypadku zlokalizowanego na Maderze Maritimo, koszty dojazdów na mecze są duże, bo wymagają lotniczych wypraw na kontynent. Portugalski "Record" wyliczył, że na transferach piłkarzy, którzy przeszli przez drużyny B, kluby zarobiły aż 37,5 miliona euro, więc inwestowanie w rezerwy się opłaca. |
*Kwoty podane w milionach euro
Źródło: Piłka nożna 2015
Sukcesu kupić nie można, ale Portugalczycy od dekady udowadniają, że można go sobie wymyślić. Ten ćwierćfinał to wynik ponad stan. I dla zdławionej kryzysem ekonomicznym Portugalii, i dla tamtejszej ligi. Kryzys gospodarczy najlepiej widać na Estádio do Dragao. W poprzednim sezonie ligowe mecze Porto oglądało tylko 28 tys. widzów, w tym 4 tys. więcej, ale do zapełnienia 50-tysięcznego obiektu wciąż sporo brakuje. Słabość ligi widać też przy sprzedaży praw telewizyjnych. Porto dostaje za nie ledwie 15 mln euro, Bayern – 39 mln, a Barcelona i Real – po 140 mln. W takich okolicznościach trzeba znaleźć sposób, by utrzymać się w europejskiej czołówce. Władze Porto zrobiły zatem z klubu wielki hub przesiadkowy. (…) I tu pojawia się problem, który stawia pod znakiem zapytania najbliższą przyszłość klubu, ponieważ FIFA kilka miesięcy temu zakazała TPO. – Zabiegałem o taką decyzję światowej federacji, bo to forma współczesnego niewolnictwa – mówił szef UEFA Michel Platini. Chodzi oczywiście o to, że jeśli piłkarz należy do kilku podmiotów, wszystkie muszą się zgodzić na jego transfer. Nowe regulacje mają wejść w życie od 1 maja. Mają, bo przeciwko nim protestują zarówno kluby, jak i fundusze. Doyen uznał, że zakaz łamie prawo UE, i zwrócił się o interwencję do Komisji Europejskiej. – James, Falcao i Di Maria mogliby nigdy nie trafić do Realu i Manchesteru United, gdyby nie TPO. Nowe przepisy zabijają rywalizację. Skoro kluby angielskie zarabiają na prawach telewizyjnych kilka razy więcej od portugalskich, dlaczego te ostatnie mają nie szukać sposobu na zmniejszenie dystansu? – wściekał się Jorge Mendes, agent m.in. Cristiano Ronaldo i José Mourinho. Szef ligi portugalskiej Joao Martins mówił z kolei, że gdyby nie TPO, tamtejsze kluby nie dotarłyby do czterech finałów europejskich pucharów w ostatnich 14 latach. Jeśli mają rację, Porto lada dzień zamieni się w zwyczajne lotnisko, z którego trudno będzie dolecieć do fazy pucharowej LM. |
Źródło: Gazeta Wyborcza 2015
COPYRIGHT 2015 BY WWW.BUSSOCCER.PL WSZYSTKIE PRAWA ZASTRZEŻONE